Obserwatorzy

czwartek, 12 stycznia 2012

Trochę historii

Całe życie coś tam szyłam, tak to jest jak się ma mamę, która uczyła tego zawodu w szkole krawieckiej. Nigdy jednak to nie było nic profesjonalnego, dużego, poważnego, takie tam małe, drobne przeróbki ciuchów na własny użytek. Mama zawsze spoglądała swym fachowym okiem i kręciła głową, że może i efekt jest, ale robię to zupełnie nietechnologicznie, a ja jej na to, że przecież o to chodzi żeby dobrze wyglądało , a sposób w jaki się do tego dochodzi jest mało istotny, czyż nie?... Mówiła, że mam do tego talent, tylko z wiedzą krucho.  No i tak już zostało hehe

Nawet do głowy mi nie przyszło, że kiedyś tak pokocham, szmatki i gałganki, że nie będę mogła się doczekać chwili, gdy zasiądę do maszyny. 
Nie jestem cierpliwa. Uwielbiam szybko oglądać efekt swojej pracy, więc, jak już usiądę to szyję i szyję, tylko mąż wzywa mnie do zachowania rozsądku, bo już po 22 i sąsiedzi chcą mieć spokojny wieczór, a ja im funduję nieskończoną kawalkadę turkotania nad głową... ech 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz