Kilka godzin kombinowałam jak to powinno wyglądać, szukałam wskazówek, robiłam po omacku szablony.
Jak wreszcie uporałam się z fazą wstępną, wybrałam materiały ( pocięłam lniane spodnie i bluzkę, której już nie nosiłam), zabrałam się ochoczo do szycia, a jeszcze wtedy bałam się maszyny, więc nawlokłam igłę i zakasałam rękawy do szycia ręcznego. Uwierzcie mi szyłam tydzień (wieczorami, jak dzieci już spały), ale warto było! Byłam z siebie dumna! Anioł trafił w urodzinowym prezencie do mojej mamy, gdzie do dziś mieszka w sypialni i ma się dobrze.
Oto on, wybaczcie mi jakość zdjęć, ale były zrobione nie na pokaz a dla mnie na pamiątkę...
Następnego anioła częściowo szyłam już na maszynie. Mieszka teraz w pokoju mojej siostry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz